wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział IV "Pobiegła w przeciwna stronę"

Violetta
Kiedy wstałam z ławki Leon z łapał mnie za rękę i pociągnął, a ja szłam albo biegłam za nim. Po paru minutach byliśmy w jakiejś restauracji. To było Bistro.
- Luca! - powiedział głośno chłopak
- Idę, już idę. - odpowiedział i po chwili dodał - Ooo... Leon cześć. -dodał
- Cześć. Luca to jest Violetta. - powiedział i skierował na mnie, potem szybko zwrócił się znowu do chłopaka  - Violetta to jest Luca
- Cześć. - powiedziałam
- Mam do ciebie prośbę - po tym powiedział i poszedł z Lucą
Po pięciu minutach przyszli, i   Leon zabrał mnie gdzie stał mikrofon i keyboard.
- Nie. - powiedziałam
- Posłuchaj mnie Violu. Tak wiem, że masz tremę, ale trzeba ją przewalczyć, a teraz staniesz tyłem i kiedy będziesz gotowa to odwrócisz się do publiczności. - powiedział i uśmiechnął się do mnie, a ja przytaknęłam
Wybrałam piosenkę En mi mundo :

Ahora, sabes qué
Yo no entiendo lo que pasa
Sin embargo sé
Nunca hay tiempo para nada
Pienso que no me doy cuenta y le doy
mil una vueltas
Mis dudas me cansaron ya no esperaré...
 

Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que siento, todo, todo...
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que tengo
Nada me detendrá

Kiedy skończyłam śpiewać, wszyscy zaczęli bić mi brawo i Leonowi, który grał na keybordzie.
Nie miałam pojęcia co dalej robić, ale chłopak złapał mnie za rękę i powiedział:'
- Patrz na mnie i rób to samo.
Podszedł do przodu, a ja krok w krok za nim. Oboje ukłoniliśmy się.

************ 
German
Jestem  w sklepie z Priscillą i Ludmiłą.
- Mamo? - powiedziała blond dziewczynka
- Tak Ludmiło? - powiedziała jej matka
- Czy bym mogła wybrać meble do swojego pokoju? -  spytała
- Jeśli German się zgadza? - powiedziała i spojrzenie skierowała na mnie
- Pewnie - odpowiedziałem uśmiechając się do nastolatki
- Naprawdę mogę? - spytała się niedowierzająco
- Tak - powiedziała jej matka
- Dziękuję - na to odpowiedziała i skoczyła i nas obojga przytuliła
Po paru minutach pobiegła w przeciwną stronę, a my poszliśmy wybrać meble do:
- kuchni
- salonu
-  mojego gabinetu
- jadalnii
- pokoju naszej gospodynii
- pokoju gościnnego i naszej sypialnii
****************************
I oto jest rozdział VI :)
Może wam się wydać krótki, dlatego że nie miałam więcej pomysłów
Ale za to bym chciała więcej komentarzy pod rozdziałami :)
Pozdro.
Dove











poniedziałek, 29 czerwca 2015

I miejsce

 I oto I miejsce :) Zajęła je Zuza Ł z bloga http://realloveleonettaviluileon.blogspot.com
Mam 20 lat. Jestem spełniona zawodowo. Uwielbiam moją pracę. To właśnie muzyka daje mi szczęście. Gdy śpiewam, nic innego się nie liczy. Cieszę się z każdego koncertu i nowo wydanej płyty. Kochom moją pracę. A rodzina? Moja mama nie żyje od wielu lat, a tata zawsze mnie wspiera, choć na początku nie było łatwo, to pokonaliśmy wszystkie przeciwności losu. Moje przyjaciółki pomagają mi, są cudowne. Zupełnie jakby były moimi siostrami. Czego chcieć więcej?

Właściwie niczego mi nie brakuje, niczego poza miłością. Mój chłopak, a właściwie już ex-chłopak nie odzywał się do mnie od wieków. Zerwał ze mną, gdyż poświęcałam się pracy, więc teraz mam tylko ją, tatę i przyjaciółki.

Jestem Violetta Castillo
 
Tak właśnie skończył się jeden z wielu wpisów w moim pamiętniku. Kiedy go zamknęłam, pojawiły się moje wspaniałe przyjaciółki, które były już spóźnione. Powitałyśmy się serdecznymi uściskami, a następnie Camilla zaproponowała kawę. Po dotarciu do kawiarni oraz złożeniu zamówienia, zaczęłyśmy rozmowę. Jednak Fran nagle spoważniała.

-Coś się stało?-zapytałam zauważywszy jej pobladłą twarz.

-Tak, znaczy nie, to znaczy....-zawiesiła się

-Możesz nam o wszystkim powiedzieć, spokojnie.-Cami starała się ją uspokoić.

-Muszę wam coś powiedzieć, ale błagam Violu obiecaj, że się na mnie śmiertelnie nie wściekniesz.-poprosiła, a ja się zgodziłam. W końcu jak mogłabym się na nią gniewać?

-Więc?-starałam się, aby mój głos był przyjazny i zachęcił ją do zwierzeń

-Ja się z kimś spotykam.-wyjąkała prawie bezdźwięcznie

-TO FANTASTYCZNIE!-wykrzyknęłam razem z Camillą, a wszyscy dookoła się na nas dziwnie spojrzeli.

-Z kim?

-Od kiedy?

-Dlaczego nic nie wiemy?-zaczęłyśmy ją zasypywać milionem pytań.

-Uspokójcie się, zaraz wam wszystko opowiem.-zaproponowała Włoszka

-Ze szczegółami.-zażądała Ruda

-To zaczynaj! A my słuchamy Cię lepiej niż radia.-wszystkie się zaśmiałyśmy

-To trwa od niedawna, ale nareszcie się zakochałam! Myślałam już, że po Leonie to niemożliwe, ale jednak udało mi się!-mówiła, a z każdym jej słowem, uśmiechała się coraz bardziej

-Zdradź nam jego imię.-poprosiła Cami

-To mega trudne, więc jest to...-nie dokończyła, bo przy moim krześle pojawiły się dwie nastolatki

-Violetta Castillo!-zapiszczały, a następnie mówiły dalej:

-Możemy prosić o autograf?-pokornie spełniłam ich prośbę, a po napisaniu autografów i zdjęciach z fankami wróciłam do rozmowy z przyjaciółkami.

-Wybaczcie dziewczyny. Na czym to skończyłyśmy?-było mi trochę głupio

-Fran, powiedz w końcu kim jest ten twój królewicz.-ponaglała ją Camilla

-Diego to mój chłopak.-oznajmiła na jednym wdechu Włoszka

-Że co?-znów mówiłam razem z Rudą

-Błagam, nie wściekaj się....-Nie, nie mogę. Jest moją przyjaciółką, a on moim byłym chłopakiem... Nie mogę się obrazić. Ale ja go chyba nadal kocham

-Nie jestem zła. Cieszę się waszym szczęściem.-stwierdziłam z wymuszonym uśmiechem. Reszta spotkania przebiegła w miłej atmosferze, rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, a następnie każda z nas udała się w swoją stronę.

Przez pewien czas miałam masę pracy. 5 koncertów, dokończenie piosenek na nową płytę i milion innych spraw, dlatego nie spotykałam się z dziewczynami. Oczywiście codziennie do siebie dzwoniłyśmy, albo pisałyśmy. Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu totalnie wykończona, zastałam w skrzynce na listy zaproszenie. Nie było to byle jakie zaproszenie, gdyż informowało o ślubie mojej przyjaciółki i mojego ex chłopaka.

Postanowiłam, że trochę zwolnię. W końcu każdemu należy się odpoczynek. Zaproponowałam Fran pomoc przy organizacji jej "Wielkiego Dnia". Jako Druhna Honorowa miałam masę pracy, ale Diego (nasze stosunki stały się czysto przyjacielskie, mimo, że nadal żywiłam do niego inne uczucie) obiecał, że jego drużba mi pomoże. Moje zdziwienie było niewyobrażalne, gdy okazało się, iż drużbą mojego ex jest były mojej przyjaciółki.

-To jakiś żart?-zapytałam lekko zniesmaczona gdy przed moimi oczami ukazał się nie kto inny jak Leon Verdas

-Mógłbym spytać o to samo.-odparł z iście szelmowskim uśmiechem

-Zabierajmy się do pracy.-chciałam jak najszybciej ukrucić tą wymianę zdań, zarzuciłam Leona robotą i sama także wpadłam w wir przygotowań. Postanowiliśmy nie wchodzić sobie w drogę, sumiennie wykonując swoje zadania, jednak pewnego razu wszystko się zmieniło.

Dzień przed ceremonią zaślubin dekorowałam kościół kwiatami, uznałam, że białe orchidee będą idealne na tą okazję. Oczywiście chciałam by wszystko wyszło perfekcyjnie, więc weszłam na drabinę poprawiając girlandy zwisające z sufitu kościoła. Zachwiałam się na drabinie i spadałam w dół, jednak zamiast na zimną posadzkę świątyni, wpadłam prosto w ramiona Leona.

-Może lepiej nie właź więcej na drabinę, bo następnym razem Cię nie uratuję, gdyż mam zamiar wybrać się do domu i wyspać.-uznał ironicznie. Fakt, było już późno, a on cały czas majstrował przy nagłośnieniu

-Obejdzie się.-odwarknęłam

-Zwykłe dziękuję starczy.-stwierdził z krzywym uśmiechem, ja tylko spiorunowałam go wzrokiem.

-Choć już do domu, jest późno, a zrobiłaś wszystko idealnie. Moja była i twój ex będą mieli przepiękny ślub.-zażartował, a ja się rozpłakałam.

-Hej, nie płacz. Co się stało?-przytulił mnie do siebie. Zapomniałam dodać, że cały czas trzymał mnie w ramionach.

-Ja go chyba nadal kocham...-płakałam, a głos mi się załamywał. Moje łzy zdążyły zmoczyć jego koszulę.

-Chętnie o tym posłucham, ale byłabyś tak miła i zlazła już ze mnie? Może chodźmy coś zjeść, umieram z głodu.-obydwoje nie jedliśmy nic od 10 godzin. Przyjęłam jego propozycję i pojechaliśmy do mnie do domu. Była 23:00! Razem ugotowaliśmy kolację, otworzyliśmy wino. Nawet się nie spostrzegłam kiedy Leon stał mi się bardzo bliski.

-To opowiadaj o tej twojej miłości.-zaczął nagle

-Ja chyba nadal go kocham. Tęsknie za tym jak mnie przytulał gdy wykończona wracałam do domu, i jego ciepłym słowem gdy nie mogłam dokończyć piosenki. Tęsknie za jego wsparciem przed każdym koncertem.-znów się rozpłakałam, a Leon podszedł do mnie i mocno przytulił

-Nie płacz Castillo. Muszę Cię zmartwić, ale to nie jest miłość.-co on gada? Podniosłam na niego moje czerwone od płaczu oczy. Patrzyłam na niego pytająco, a on mówił dalej:

-To nie miłość, doskwiera Ci samotność.-uznał ścierając łzę, która płynęła po moim policzku

-Nigdy tak na to nie patrzyłam, a co z Tobą i Fran?-spytałam ciekawa

-Hmm... Myślę, że ją kocham.-przerwał na chwilę, lecz widząc moje zdziwienie kontynuował:

-Kocham ją najmocniej na świecie... Jak siostrę, nasz związek to nie była prawdziwa miłość. Zwykła chęć stabilizacji i przyzwyczajenie. I właśnie dlatego jesteśmy przyjaciółmi i bardzo cieszy mnie fakt, że znalazła sobie prawdziwą miłość.-nic nie mówiłam

-Czas na mnie, dzięki za świetną kolację. Do zobaczenia jutro.-powiedział wstając, uczyniłam to samo i odprowadziłam go do drzwi. Ubrał swoją skórzaną kurtkę, po czym obrócił się, delikatnie mnie pocałował i wyszedł. Tak po prostu wyszedł, zostawiając mnie zdezorientowaną w drzwiach własnego domu. Stałam tak jeszcze chwilę, po czym poszłam wziąć długą kąpiel i zasnęłam.

Następnego dnia z samego rana ubrałam się, zabrałam wszystkie rzeczy i ruszyłam do mieszkania Fran by pomóc jej się przygotować. Camilla już była. Wszystko poszło nam sprawnie. Makijaż, włosy. Godzinę przed ceremonią byłyśmy gotowe, przyjechała limuzyna, a ja w pośpiechu zgarnęłam jeszcze kopertówkę ze stołu. Wszystko było idealne. Przed kościołem czekał na mnie Verdas. Nie wiedziałma jak się zachować, jednak on tylko szepnął mi do ucha:

-Jeśli naprawdę go kochasz, odwołaj ten ślub. Zrozumieją.-i znikł mi gdzieś w tłumie gości. Po chwili wszyscy byli już na swoich miejscach i wszystko się zaczęło. W moich uszach dudniły słowa Leona. NIE! Pomyślałam, on ma rację, to nie miłość tylko tęsknota za bliskością.

Kiedy zakochani powiedzieli sobie sakramentalne "TAK", popatrzyliśmy na siebie z Verdasem porozumiewawczo. Wszyscy przenieśliśmy się świętować ten dzień na weselu, które było wspaniałe. Chyba każdy z zaproszonych gości świetnie się bawił. Ja także, tańczyłam (nawet z Panem Młodym) i czułam się wspaniale. Miałam wrażenie, że Leon spogląda na mnie co jakiś czas, siedząc przy stole. Tańczył raczej mało, jeden taniec z Fran, jeden z Cami i jeden ze mną. Wygłosił piękną mowę, co także uczynił Andres, Luca i kuzynka Diega. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy, tak było również w wypadku wspaniałego wesela. Wyszłam jako jedna z ostatnich, kiedy szłam po schodach zgubiłam mój but. Chyba nawet bym tego nie zauważyła, gdyby nie to, że zbiegł za mną Verdas mówiąc:

-Życie to nie bajka, a gdy zgubisz but o północy oznacza, że jesteś pijana, a nie, iż jesteś księżniczką.-zażartował, podając mi mój but. Tylko się uśmiechnęłam, a on znów się obrócił pocałował mnie i odszedł. Uznałam, że chyba naprawdę jestem pijana, a to wszystko to figle mojej wyobraźćni. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu.

Moje życie znów wróciło do normy, jednak w moich myślach często gościł Leon. Gdy Francesca zadzwoniła z prośbą, abym zaśpiewała dla jej fundacji (Włoszka prowadziła fundację, wspierającą dzieci chore na raka) zgodziłam się bez zawahania. Pytając o piosenkę, usłyszałam, że to będzie duet, ale dowiem się wszystkiego w swoim czasie.

W dzień występu nadal nic nie wiedziałam, dopiero godzinę przed koncertem poznałam tytuł piosenki. Była to romantyczna ballada.

Wyszłam na scenę, na której stał LEON!!!!! MIałam ochotę się na niego rzucić i wydrapać mu oczy! Co on sobie wyobrażał! Pocałował mnie i tak po prostu odszedł. Bez słowa! DWA RAZY! Jednak zachowałam się profesjonalnie i zrobiłam co do mnie należało. Jako, że historia lubi się powtarzać, ten kretyn znów mnie pocałował i zszedł ze sceny. Udałam się za nim zostawiając zachwyconą publiczność.


-Co ty sobie Verdas do cholery wyobrażasz?-zaczęłam na niego wrzeszczeć, ale on nie odpowiadał

-Najpierw mnie całujesz, a później znikasz! Jesteś...-nie dał mi dokończyć, bo zamknął moje usta gorącym pocałunkiem, i ku mojemu zdziwieniu nie zniknął.

-Kocham Cię.-wyszeptał

-Ja Ciebie też!-powiedziałam zarzucając mu ramiona na szyje

-Wyjdziesz za mnie?-zapytał

-TAK!-krzyknęłam uradowana, a następnie złączyłam nasze usta w następnym pocałunku

Mam 21 lat. Jestem w 100% spełniona. Mam wspaniałą pracę. Cudownego ojca. Świetne przyjaciółki. I oczywiście najlepszego narzeczonego na świecie.

Jestem Violetta Castillo, a za chwilę Verdas.


Skończyła następny wpis w pamiętniku, zamknęłam go i wzięłam wiązankę ślubną. Już czas. Pomyślałam i udałam się przed kościół, w którym za chwilę miałam zostać żoną najcudowniejszego mężczyzny na świecie.
 

II miejsce

 Asia z bloga mojahistoriaviolki.blogspot.com   zajęła II miejsce gratuluję:)  
"W jednej sekundzie może zawalić ci się całe życie,
a w następnej możesz się zakochać skrycie"
 
Nazywam się Francesca, mam 15 lat i odkąd pamiętam mieszkam we Włoszech. Mam tu całe życie, rodziców, brata ( Lukę), przyjaciółki (Susanne, Valerie )  i chłopaka ( Tomasa, który pracuje u nas w barze). Uczę się w szkole muzycznej. Umiem grać na gitarze i klawiszach, lubię też śpiewać. Właśnie skończyłam lekcję gry na gitarze i kieruję się do baru na moją zmianę. O nie zaraz się spóźnię, od razu przyśpieszyłam. Weszłam do baru w momencie rozpoczęcia mojej zmiany.
- W końcu jesteś. - miło przywitał mnie brat- Dzisiaj zostajesz dłużej.
- Dlaczego?? Przecież za godzinę przychodzi Tomas.
- Nie będę ci nic tłumaczył, po prostu przeczytaj ten list - podał mi do ręki kopertę z moim imieniem- czytaj szybko póki nie ma gości.
Od razu otworzyłam ją:

Droga Fran!
Przepraszam, nie chciałem. Ja cię naprawdę kochałem, ale nie tak jak ją. W niej zakochałem się od razu, po prostu ona była mi przeznaczona, ale nie mogłem ci o tym powiedzieć. Wiedziałem, że to się tak skończy. Wiedziałem, że gdy się dowiesz to mnie zwolnicie. Spotykam się z nią od paru miesięcy. Ona wiedziała, że miałem dziewczynę i nie miała mi tego za złe. Mówiła, że rozumie, że ja nie chcę stracić pracy, ale stało się, twój brat słyszał jak się z nią umawiałem na dzisiaj i tak jak sądziłem - wylał mnie. W dodatku dostałem w twarz ( przyznam nie sądziłem, że twój brat jest taki silny). Więc skoro już i tak nie mam pracy, to po co to ciągnąć? To koniec. Nigdy cię nie kochałem, chodziło mi tylko o pracę.
                                                                                                                               Tomas

Ps. Oddaj mi wszystkie rzeczy, które ode mnie dostałaś, zwłaszcza tego wielkiego misia. Rozumiem, że nie chcesz mnie widzieć, więc zostaw je pod moimi drzwiami. Cześć!

Nie mogę w to uwierzyć, to  nie  może być prawda.
- Chodź do mnie kotku, Luca mi powiedział co się stało - mama pewnie czekała, aż skończę czytać, aby móc mnie przytulić. Normalnie bym się obraziła, ale dziś jej potrzebowałam. Podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam.
- Jak on mógł?? On miał drugą dziewczynę! Od paru miesięcy!! - wykrzyczałam to wszytko, bo jest mi strasznie źle.
- Nie płacz, proszę. Wezmę tą zmianę za ciebie, ale nie płacz już proszę. Nie znoszę jak jesteś smutna.
- Dobrze mamo, postaram się, ale nie wiem czy to jest w ogóle możliwe - łzy znów popłynęły ciurkiem z moich oczu. Nie mogę zrozumieć dlaczego. Przecież mogliśmy być przyjaciółmi, a on.... Nie chcę o nim myśleć.
- Idź się połóż.- powiedziała mama
- Dobrze.
Jestem w pokoju, ale nie mogę na niego patrzeć. Wczoraj mieliśmy rocznicę ( spotykaliśmy się od roku ) i cały pokój obkleiłam naszymi zdjęciami, aby mu zrobić niespodziankę. Wczoraj był taki szczęśliwy jak to zobaczył. Nienawidzę go. Z całą siłą ściągam nasze zdjęcia ze ścian i dokładnie każde targam. Nagle przypominam sobie tekst jego listu "Oddaj mi wszystkie rzeczy, które ode mnie dostałaś, zwłaszcza tego wielkiego misia" patrzę teraz na tego miśka i mam ochotę go rozszarpać. Pamiętam jak go dostałam. To było na naszej pierwszej randce w wesołym miasteczku - wygrał go dla mnie. W tym momencie czuję niechęć do wesołych miasteczek oraz wszystkich niewinnych pluszaków.
-Francesca!! Musisz się opanować! - mówię sama do siebie
-Oddam mu to wszystko będę ponad to.
Idę do salonu i szukam jakiegoś pudła, aby pochować te wszystkie rzeczy. My mamy w salonie pełno pudeł po produktach, które przyworzą do baru, lecz dziś jak na złość nie mogę niczego znaleźć. W złości przeszukuję wszystkie szafki, w końcu dochodzę to półki na samym końcu. Nigdy do niej nie zaglądałam. Otwieram ją i widzę pudło. Jestem szczęśliwa w końcu jakieś znalazłam, lecz ono spada, gdyż ta półka jest na samej górze. Wysypują się z niego jakieś dokumenty. Lepiej je pozbieram bo jeszcze mi się dostanie za to. Kucam, aby je podnieść i co widzę " Dokument o adopcji Francesci Cavulgia" Nic nie rozumiem o kogo chodzi. Czytam dalej " Dokument z dnia 21. 04. 1998r." Przecież to moja data urodzin, o co tutaj chodzi??? Jestem coraz bardziej zdziwiona, lecz czytam dalej " Od dnia dzisiejszego stają się państwo rodzicami zastępczymi dla dwu letniej Francesci Cavulgia, która zmienia nazwisko na państwa" Nadal nie mogę uwierzyć w to co czytam. To nie może chodzić mnie, to nie prawda na pewno nie. Coraz bardziej przestraszona znajduję inny dokument "Biologiczni rodzice Francesci  nie mogą się nią zająć ponieważ ulegli wypadkowi i są w bardzo ciężkim stanie. Francesca także uległa obrażeniom - straciła pamięć" Nie mogę w to uwierzyć, jednak chodzi o mnie.
- Czy ja mam 17 lat??? To wszystko to jakieś żarty! To jakiś sen, a ja zaraz się obudzę!!!
- Nie kochanie to nie jest sen - usłyszałam za plecami głos taty
- Tak kotku tata ma rację, jesteś adoptowana, twoi rodzice nie mogli się tobą zająć, bo byli w ciężkim stanie, a ty potrzebowałaś opieki. - dodała mama
- Postanowiliśmy, że ci powiemy, gdy skończysz 18 lat. - znów odezwał się tata
- Czyli za rok, czy może za trzy?? Jak mogliście ukrywać przede mną, że mam 17 lat??? Nie spodziewałam się tego po was! Ja was kochałam i gdybym wiedziała to nadal bym was kochała, a teraz nie wiem!! Mam serdecznie dość!! To jest najgorszy dzień w moim życiu nie dość, że mój chłopak jest idiotą to jeszcze wy nie jesteście moimi rodzicami. Zaraz mi pewnie powiecie, że Susana i Valeria były przez was wynajęte, aby się ze mną przyjaźniły!!!!
- Nie, ale....
- Co, ale?!?!?  Macie mi natychmiast powiedzieć o co chodzi?!!!!
- No dziewczyny dzwoniły dziś rano, że wyjeżdżają na 4 miesiące na Hawaje ze swoimi rodzicami.
- Wiecie co mam was serdecznie dość!!! Powiedzcie mi tylko jedno, czy moi rodzice żyją???
- Tak, mieszkają w Buenos Aires.
- Dziękuję, mam nadzieję, że chociaż raz powiedzieliście mi prawdę!!!!
Wbiegłam do pokoju. Chwyciłam mój plecak wrzuciłam do niego całe moje oszczędności, a uzbierało się tego parę tysięcy oraz teczkę, do której włorzyłam wszystkie dokumenty z pudła w salonie. Wybiegłam z domu i złapałam pierwszą taksówkę jaką widziałam. Przyjechałam na lotnisko po paru minutach. Znalazłam lot do Buenos Aires. Samolot wylatywał za 3 godziny. Zapytałam panią na recepcji czy są jeszcze wolne miejsca:
- Tak, jedno kosz 1965 złotych.
- Proszę - wyciągnęłam z plecaka pieniądze i podałam pani.
- Proszę czekać na lot.
Po 3 godzinach już siedzę w samolocie do Buenos Aires. Może sprawdzę co ja ze sobę wzięłam. A więc zostało mi tylko 1500 złotych mam nadzieję, że tyle mi wystarczy.  W plecaku znalazłam jeszcze notes, słuchawki, błyszczyk i kanapkę. Zostały z dzisiejszych lekcji. Wyciągnęłam notes. Przejrzę dokumenty może znajdę adres albo co kolwiek o moich rodzicach. Jestem głupia nie mam długopisu, ale mam błyszczyk. Przeglądam dokumenty, ale znalazłam tylko nazwisko oraz imiona moich rodziców - Josh i Samanta Cavulgia. Pochowałam wszystkie rzeczy. Co ja mam zrobić??? Chyba postąpiłam zbyt pochopnie, a teraz nie mam pieniędzy na bilet powrotny. Co ja narobiłam. Podkuliłam nogi i zaczęłam płakać.
- Nie płacz. Co się stało? - usłyszałam głos. To była staruszka, która siedziała obok mnie. Od razu otarłam oczy o rękaw i powiedziałam:
- Nic, nic.
- Masz - starsza pani podała mi chusteczkę - co się stało, mi możesz powiedzieć jestem tylko starszą panią. Nic ci nie zrobię. Bym zapomniała - lekko uderzyła się ręką w głowę - nazywam się Natalia. - podała mi rękę.
- Francesca - uścisnęłam jej rękę
- Mamy dużo czasu, a i tak nie mam nic do roboty, opowiesz mi, co się stało?
- Po prostu, nie wiem. Mam zły dzień i wciąż się łudzę, że to tylko sen
- Ale to nie jest sen
- Wiem i to jest najgorsze. Niech pani posłucha. Mam 15 lat mieszkam we Włoszech odkąd pamiętam. Mam rodziców, brata, przyjaciółki i chłopaka- w sumie byłego chłopaka. Zaczęło się od tego, że chłopak ze mną zerwał. Napisał list, ze od paru miesięcy ma inną dziewczynę, a ze mną spotykał się tylko dlatego, aby mieć pracę. Bo on pracował u nas w  barze, lecz mój brat nakrył go jak się umawiał z dziewczyną przez telefon i go wywalił, a co lepsze to mu przywalił.
- Każdy przechodzi zerwania, ale to nie powód, aby uciekać z domu.
- Niech pani posłucha, bo to dopiero początek mojej historii. Napisał też, abym mu oddała jego rzeczy, więc zaczęłam szukać pudełka w salonie i nagle znalazłam. Było ono w wysokiej szafce i spadło. Ja chciałam pozbierać dokumenty, które się wysypały i przeczytałam, że to dokumenty adopcyjne. Okazuje się, że jestem adoptowana, a co najgorsze moi rodzice żyją. Tylko mieli wypadek i nie byli w stanie się mną opiekować, ponieważ byli w ciężkim stanie, ja też nie wyszłam z tego cała. Straciłam pamięć. Na tych dokumentach była data, którą rodzice wmówili mi jako datę urodzin, a na tych dokumentach piszę, że miałam w tedy dwa lata. Czyli wychodzi na to, że mam 17 lat. Wyobraża to pani sobie?? Jak rodzice mogle ukrywać przede mną kiedy się urodziłam. Jakby tego było mało to moje przyjaciółki wyjechały na 4 miesiące. Dowiedziałam się tylko, że moi rodzice mieszkają w Buenos Aires i jestem tu.
- Dużo przeszłaś Francesco. Współczuję ci.
- Dziękuję, ale to mi nie pomoże.
- Ale ja wiem jak ci pomóc. Lecę do Buenos Aires do syna. On ma duży dom i wnuka w twoim wieku. Na pewno pozwoli ci u niego zamieszkać, a ja pomogę ci w poszukiwaniach rodziców.
- Na prawdę?? Strasznie pani dziękuję, ale czy pani syn się zgodzi przyjąć obcą dziewczynę pod swój dach?
- Na pewno się zgodzi.
- Bardzo pani dziękuję.
- Ale stawiam warunek.
-Jaki? Zrobię dla pani wszystko.
- Jak tylko wylądujemy to zadzwonisz do rodziców i dasz mi z nimi porozmawiać. Oni na pewno strasznie się o ciebie martwią.
- Oczywiście
Przez resztę drogi pani Natalia opowiadała o swoim wnuku - Marco. Nawet pokazała mi jego zdjęcie oto ono. Muszę przyznać, że jest całkiem ładny. Francesca to nie czas na chłopaków, masz ważniejsze rzeczy na głowie. Gdy wylądowaliśmy spełniłam prośbę pani Natalii. Ona zapewniła moich rodziców, że jestem bezpieczna. Następnie pojechałyśmy taksówką do domu jej syna. Drzwi otworzył nam Marco i od razu przywitał się z babcią. Ja stałam za nią więc mnie na początku nie zauważył, lecz po chwili mnie zobaczył i promiennie się uśmiechnął.
- Babciu, a to kto? - zapytał.
- To moja znajoma, zamieszka u nas na jakiś czas.
- Ale nie mamy wolnego pokoju.
- To zamieszka ze mną w pokoju.
- Dobrze wejdźcie.
Mieli duży dom, ale w środku był jeszcze większy niż na zewnątrz.
- To wasz pokój, za chwilę przyniosę z góry materac, abyś miała gdzie spać. - pokazał nam pokój, a za chwilę zniknął na schodach
- Ładny prawda? - Natalia zdziwiła mnie tym pytaniem i się troszkę zarumieniłam, a ona za to się zaśmiała.
- Mam materac - powiedział wchodzący Marco. Położył go na ziemi i nas zostawił.
- Idę coś zjeść, idziesz ze mną? - zapytała pani Natalia
- Nie dziękuję, jeśli pani pozwoli to byś przespała, jestem trochę zmęczona
- Dobrze śpij. W sumie już 22, więc ja też pójdę spać. Dobranoc - powiedziała, zgasiła światło i wyszła
- Dobranoc
Obudziła mnie kłótnia. Usłyszałam, że pani Natalia się z kimś kłóci:
- Ty nie wiesz ile ona przeszła.
- Rozumiem, że ona nie ma gdzie mieszkać, ale to nie znaczy, że ma być na naszym utrzymaniu.
- Proszę cię, tylko parę dni, później się wyprowadzi..
- Też nie możesz spać - usyszałam głos Marco, który stał przede mną. Sama nie wiem skąd się tam wziął.
- Tak
- Nie martw się ojciec zmięknie jak mu babcia opowie twoją historię. Ja jak ją usłyszałem to nie mogłem uwierzyć.
- Co mam powiedzieć? Sama w to nie wierzę.
- Nie martw się pomogę ci znaleźć rodziców, ale muszę się spytać, wiesz o nich coś więcej??
- Wiem, że nazywają się Josh i Samanta Cavulgia.
- Cavulgia??? Moja przyjaciółka ma tak na nazwisko. Mam pomysł pójdziesz jutro ze mną do studia i sama z nią pogadasz.
- Gdzie z tobą pójdę??
- Do studia, to taka szkoła muzyczna.
- We Włoszech chodziłam do szkoły muzycznej.
-Naprawdę?? Umiesz na czymś grać?
- Tak, gram na gitarze, klawiszach i trochę śpiewam.
- A zaśpiewasz mi coś??
- Już późno, nie powinnam.
- Mam nadzieję, że jutro cię usłyszę.  - powiedział i znów zniknął na schodach, a ja się w nim coraz bardziej zakochuję. Co najgorsze nie spakowałam sobie, żadnych ubrań i jak ja mu się jutro pokaże w tych ciuchach. Już wiem wstanę wcześniej i pójdę coś kupić. Może pani Natalia pójdzie ze mną.

Następnego dnia:
Właśnie wracam z zakupów, kupiłam śliczną beżową tunikę oraz kolorowe getry. Gdy weszłyśmy z panią Natalią do domu to Marco i jego tata właśnie jedli śniadanie.
- No cześć, ładnie to tak wychodzić bez uprzedzenia?? - przywitał nas syn pani Natalii
- Poszłyśmy na zakupy, gdyż Francesca, nic sobie nie zabrała, idź się przebrać bo zaraz wychodzicie - Pani Natalia zawsze wie co powiedzieć. Po chwili znów weszłam do kuchni ubrana tak. Marco, gdy mnie zobaczył bardzo się zdziwił i nawet powiedział, że ślicznie wyglądam. Po drodze do "Studia" nie rozmawialiśmy dużo, gdy znaleźliśmy się w budynku tej szkoły wyrwało mi sią jedno "Łał".
-Chodź Fran, przedstawię cię Camili - Fran, jak słodko... Nikt tak do mnie jeszcze nie mówił.
- Więc dziewczyny poznajcie się Camila to jest Francesca, Fran to jest Camila.
- Cześć! Słyszałam o tobie trochę. Wczoraj w nocy Marco do mnie dzwonił i mi powiedział twoją historię i wiem jak ci pomóc.
- Naprawdę?? Znasz Josha i Samantę??
- Tak to moja ciocia i wujek. Wszystko się zgadza oni mieli córkę, lecz oddali ją do adopcji po wypadku. Z tego wynika, że jesteśmy kuzynkami.
- Strasznie się cieszę. Kiedy do nich pójdziemy?
- Po zajęciach.
- A jeśli o zajęciach mowa. To właśnie zaczęły się zajęcia z Angie. - wtrącił się Marco i zaciągnął mnie do jakiejś sali.
- Dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie.
- Nic nie szkodzi wchodźcie, a kto to z wami przyszedł??- pani zwróciła się do mnie
- To jest Francesca ona jest ze mną.  - odpowiedział za mnie Marco. "Ona jest ze mną" - jak to fajnie brzmi.
- Angie, mógłbym zaśpiewać z Francescą??- zapytał
- Oczywiście.
- Ale ja.. - nie wiedziałam co zrobić
- Wczoraj mi obiecałaś, że ze mną zaśpiewasz, masz tutaj tekst. - popatrzył na mnie swoimi pięknymi oczami, nie mogłam mu odmówić. Podeszłam do klawiszy, on zaczął grać cudowną melodię, a po chwili razem śpiewaliśmy. Mimo, że nie znałam tekstu to czułam się jakby ta piosenka była moja śpiewałam najpiękniej jak mogłam. Jak skończyliśmy to wszyscy klaskali. Zajęcia się skończyły. Dlaczego w naszej szkole nie jest tak fajnie.
- Zajęcia się skończyły, zadzwoniłam już do cioci i wujka i strasznie się ucieszyli, gdy się dowiedzieli, że cię znalazłam. Czekają przed studiem, chodźcie.- Powiedział Camila i zaprowadziła nas przed budynek, gdzie stała dwójka ludzi, którzy byli moimi rodzicami. Podbiegli do mnie i mocno mnie przytulili:
- Myślałam, że już cię nie zobaczymy. - powiedziała moja mama
- Niech państwo jej posłuchają dziewczyna ma świetny głos - wtrącił się Marco, za co dostał kopniaka w nogę. - Ała, przecież to prawda - dokończył
- Zaśpiewasz nam coś?
- Dobrze, ale może wejdźmy do budynku, nie będę śpiewać na polu.
Marco poprosił jakiegoś pana, abyśmy mogli zaśpiewać na scenie. Następnie wyszliśmy na scenę i dla wielu osób zaśpiewaliśmy tą samą piosenkę co wcześniej. Wyszło nam tak po występie znów nam klaskali, a Marco mnie pocałował. Od tego dnia jesteśmy razem, ja mieszkam z moimi prawdziwymi rodzicami w Buenos Aires (z rodziną we Włoszech utrzymuje kontakty), przyjaźnię się z moją kuzynką Camilą oraz uczęszczam do studia. Życie potrafi się zmienić w sekundzie. Najpierw jest dobrze, później wszystko się wali, zaś za chwilę zyskujesz o wiele więcej niż straciłeś :)
 

Wyniki Konkursu na OS

Tylko zgłosiły się dwie prace więc trzeciego miejsca nie będzie :)

wtorek, 2 czerwca 2015

Konkurs!

Konkurs zostaje przesunięty!!!!
Czas do do 14.06
***
Pozdrawiam Dove